,,Autorka wspomina swoje całe swoje życie - począwszy od zapoznania czytelnika ze swymi przodkami, poprzez dzieciństwo, młodość, życie rodzinne. Opisuje dzieje powstania kolejnych powieści i związane z tym przygody. Całość opatrzona zdjęciami."
,,Moja wiedza o sobie z tamtych czasów pochodzi z opowieści rodzinnych. Jedno dziecko tylko dostarczało tematu, gadanie o tym dziecku wypełniało świat, zupełnie jakby nikt nie miał nic innego do roboty. Może i rzeczywiście stanowiłam podstawową rozrywkę, szczególnie że dość wcześnie zaczęłam objawiać charakter.
Pierwszej wizyty w ogrodzie zoologicznym nie pamiętam, zostałam tam zaprowadzona, pokazano mi wszystko, przyprowadzono z powrotem, po czym zadano pytanie:
- No i co tam było, w tym ogrodzie zoologicznym? Co widziałaś?
Zastanowiłam się głęboko i po namyśle odparłam:
- Pijawki...
W wieku dwóch lat z pewnością nie robiłam sobie wyszukanych dowcipów. Musiały te pijawki tam się znajdować, aczkolwiek trzeba przyznać, że nigdy potem już mi w oko nie wpadły."
,,Kolejny tom Autobiografii Joanny Chmielewskiej. „Komu się nie podoba, może nie czytać. Naprawdę nie ma takiego przepisu, że koniecznie trzeba, a zaniechanie lektury zostanie surowo ukarane. Szczególnie, że ta akurat lektura, obawiam się, będzie ciężkostrawna. Nie mam innego sposoby na przekazanie społeczeństwu całej poniższej treści, jak tylko w tej idiotycznej postaci. Nie będę czytać wszystkiego, co do tej pory napisałam, ponieważ od własnych przeżyć niedobrze mi się robi. A wpływu na przeszłość nie posiadam, nie dam rady zlikwidować osobistego zidiocenia, drugiej wojny światowej, Hitlera, minionego, chwalić Boga, ustroju, aczkolwiek może minionego nie całkowicie, ani też żadnych innych wydarzeń historycznych."
,,Prawdziwy ślub brałam dwunastego sierpnia, zanim to jednak nastąpiło, złożyłam wizytę rodzicom narzeczonego. Wedle przepisów prawnych, już męża. z góry wiedziałam, że akceptowana nie będę, jedyna małżonką odpowiednią dla beniaminka mogła być księżniczka Małgorzata angielska, wszystko poniżej stanowiło mezalians, ale wola boska, wizytę należało złożyć i dać się poznać.
Poprawiona, uzupełniona autobiografia jednej z najlepszych polskich powieściopisarek. Na kartach pięciu tomów autorka wspomina swoje całe swoje życie - począwszy od zapoznania czytelnika ze swymi przodkami, poprzez dzieciństwo, młodość, życie rodzinne. Opisuje dzieje powstania kolejnych powieści i związane z tym przygody. Całość opatrzona zdjęciami."
,,Nosem już mi powychodziły te wszystkie młodości i postanowiłam się zestarzeć. Niestety, siła wyższa, czyli tak zwane życie, nie uwzględniło mojej decyzji i uparcie dostarcza mi wrażeń, właściwych dla osoby młodej i pełnej wigoru. Część z tego próbuję wykorzystywać w książkach, ale całości nie daję rady, niechże się zatem ta orgia głupich przypadłości nie zmarnuje i znajdzie miejsce w upiornej autobiografii, która wcale nie spełniła swojego zadania.(...)Ale przysięgam! Po napisaniu niniejszego tomu, o ile później będę jeszcze żywa, nikomu na żadne pytanie nie odpowiem! Niech sobie przeczyta wszystko i rychło mu się odechce, a głupią ciekawość diabli wezmą..."
,,Czuję się zobligowana zawiadomić wszystkich Czytelników, że będzie ono i poprawione, i uzupełnione całkiem rzetelnie, w dodatku niejako dwutorowo, z przyczyn następujących: Po pierwsze, kolejność zdjęć w wydaniu pierwszym jest zupełnie idiotyczna, a to dlatego, że poruszona moim dziełem rodzina dopiero po jego ukazaniu się dostarczyła mi niektóre podobizny i stąd, na przykład, wizerunek prababci na końcu, a nie na początku. Gdzie sens, gdzie logika? Przełożę to chronologicznie. Po drugie, w minionych latach nastąpiła dezaktualizacja tomu piątego, zwanego "Aneksem", część tekstu w nim nie ma najmniejszego sensu i musi ulec zagładzie (nie bezpowrotnej), a resztę powinnam dołożyć ponieważ po trzecie, już zadano mi około tysiąca pytań na temat, jak to było z tym gachem i czy rzeczywiście zbierałam materiały do "Hazardu". Znów zatem odpowiem hurtem i może nawet na wyrost, dzięki czemu "Aneks" przekształci się w zwyczajny tom V. Po czwarte, ponownie zamierzam upiec przy tym ogniu swoją prywatną pieczeń, skorzystać z okazji i skrytykować film, obecnie latający po telewizyjnych ekranach, od czego cierpną mi zęby. Za głupkowate zamieszanie, jakie z tego wszystkiego wyniknie, najusilniej przepraszam."
,,Może bym do dzisiejszego dnia tkwiła gdzieś tam nad Niceą, gdyby nie to, że napatoczył mi się w końcu jakiś samochód. Pobłogosławiłam automatyczne otwieranie okien. - Przepraszam, gdzie ja jestem?! - wrzasnęłam rozpaczliwie. - Ja chcę do Nicei, Promenade des Anglais! - Ciągle w dół! - odwrzasnęła mi na to osoba w samochodzie i w tym momencie rozjaśniło mi się wreszcie w umyśle. Dążyłam wszak nad samo morze. Gdzie ma się znajdować morze, do diabła, na dole czy w górze? Mogłam sama na to wpaść,..."
,,Czuję się zobligowana zawiadomić wszystkich p.t. Czytelników, że będzie ono i poprawione, i uzupełnione całkiem rzetelnie, w dodatku niejako dwutorowo, z przyczyn następujących: Po pierwsze, kolejność zdjęć w wydaniu pierwszym jest zupełnie idiotyczna, a to dlatego, że poruszona moim dziełem rodzina dopiero po jego ukazaniu się dostarczyła mi niektóre podobizny i stąd, na przykład, wizerunek prababci na końcu, a nie na początku. Gdzie sens, gdzie logika? Przełożę to chronologicznie. Po drugie, w minionych latach nastąpiła dezaktualizacja tomu piątego, zwanego "Aneksem", część tekstu w nim nie ma najmniejszego sensu i musi ulec zagładzie (nie bezpowrotnej), a resztę powinnam dołożyć ponieważ po trzecie, już zadano mi około tysiąca pytań na temat, jak to było z tym gachem i czy rzeczywiście zbierałam materiały do "Hazardu". Znów zatem odpowiem hurtem i może nawet na wyrost, dzięki czemu "Aneks" przekształci się w zwyczajny tom V. Po czwarte, ponownie zamierzam upiec przy tym ogniu swoją prywatną pieczeń, skorzystać z okazji i skrytykować film, obecnie latający po telewizyjnych ekranach, od czego cierpną mi zęby. Za głupkowate zamieszanie, jakie z tego wszystkiego wyniknie, najusilniej przepraszam."
,,Przed moją furtką zatrzymała się jakaś nieznajoma facetka. Widziałam ją doskonale, bo akurat robiłam sobie w kuchni herbatę i czekałam, aż mi się woda zagotuje. Facetka popatrzyła na dom, a potem rozejrzała się po okolicy, najdłuższe spojrzenie poświęciła wierzbie. Następnie zadzwoniła. (...) Facetka zatrzymała się przed progiem. Otworzyłam drzwi. - Słucham panią..? - Nazywam się Barbara Borkowska - powiedziała spokojnie. - Czy nic pani to nie mówi? Podobno zostałam zamordowana gdzieś pod pani ogrodzeniem. - Aaaa...! - ucieszyłam się. - Owszem, tam, pod wierzbą. Proszę bardzo!"
,,Wyjaśniłam jej, że z tymi odciskami to zawracanie głowy, ale na wszelki wypadek zachowałam ostrożność. Portmonetka zawierała sześć pojedynczych złotówek i złożony kawałek bibułkowej serwetki, ciasno wciśnięty pod złotówki. Rozłożyłyśmy go na stole. Narysowana była na nim długopisem mapka."
,,- Samo gadanie na zbrodnię by nie wystarczyło - stwierdziłam po namyśle. Ona przecież wychodziła z domu, nie? Mógł się zakradać etapami i szukać. Sprawdzać. Skoro poszedł i zabił, musiał mieć informacje konkretne. Ja już coś tam słyszałam, tu się wszystko szeroko rozchodzi, latała po knajpach..." "- Po jednej knajpie - sprostowała Grażynka - Miała swoją, umówioną." "- Dobrze, po jednej, dostawała pożywienie. Poszła w końcu tego wieczoru czy nie?" "- Osobiście sądzę, że poszła, nie sznurowałaby butów tylko dla kamuflażu. Miała takie wysokie, staroświeckie, sznurowane buciki, mogła przecież udawać, że chce iść w czymkolwiek, bodaj w kapciach. Ale tego wyjścia nie widziałam, a co gorsza, słyszałam jak zamykała za mną drzwi. Przekręcała klucz. Nie przyznałam się do tego policji."
,,Powraca świat Alicji. Znów stado zaprzyjaźnionych osób pęta się po cudownym ogródku i kulinarnie szaleje w kuchni. A gospodyni jak zwykle otwiera drzwi przed każdym, częstuje jajkiem na śniadanie, wypija niezmierzone ilości kawy i zabrania zaglądać do lodówki. Nawet do wiecznie głodnego Marianka demonstruje autentyczną słabość. I oto wizyta nowej pary przynosi obrzydliwość w powietrzu. On – oblizuje łyżki i widelce, rzuca się na szyje nowo poznanych dam, zżera robaczki ze stołu i udaje, że zna się na winach… Ona – kamiennie milczy, ostrożnie chodzi i podobno umiera z miłości do niego. A gdy on nie wraca z pewnej wycieczki, interesuje się tym nawet pan Muldgaard…"
,,- Musze z Tobą porozmawiać! - wrzasnęłam rozpaczliwie do gliny po angielsku, wydzierając się równocześnie z rąk trzymającego mnie łobuza. Łobuz dziwnie łatwo popuścił. Policjant nie patrzył na mnie, tylko gdzieś za moje plecy. - Tak, oczywiście, ale musimy stąd wyjść - powiedział jakby z lekkim roztargnieniem. Obejrzałam się do tyłu i zobaczyłam cały tabun policji w mundurach. W tym momencie dopadnięta przeze mnie glina obróciła mnie nagle na powrót tyłem do przodu i zatkała mi twarz ręką w czymś, jakby wielkiej, miękkiej rękawicy. Towarzyszący osobnik znów złapał mnie za górne kończyny razem z torbą i siatką. Poczułam znany zapach, który mi się w jakiś sposób skojarzył ze szpitalem. - Narkoza!... - pomyślałam w osłupiałym popłochu. - Nie oddychać!!! I prawdopodobnie odetchnęłam."
,,Czytelnik znajdzie tutaj sensację, intrygę, dużą dawkę doskonałego humoru, a przede wszystkim wspaniałą zabawę.
Bohater nowej powieści Joanny Chmielewskiej zrobił doskonały interes, który przyniósł mu olbrzymie zyski, niestety wkrótce traci pamięć. Z czasem odnajduje ukryty depozyt trafiając równocześnie na ślady pozwalające przywrócić mu pamięć. Jak zwykle pełna humoru, wartka i zaskakująca akcja."
,,Bohaterka, szukająca mieszkania dla swojej ciotki, trafia do starego, obskurnego mieszkania – jednej z propozycji agencji nieruchomości. Odrzucona wyglądem i zaniedbaniem starego domu, postanawia jednak zwiedzić apartament. Ku swojemu przerażeniu, w jednym z pokoi, odkrywa dwa ciała i wyłom w ścianie pełen przedwojennej biżuterii i złotych monet. Jak się zachowa? Skusi się na skarb czy też zawiadomi policję?"
,,Bodzio milczał przez dłuższą chwilę. Mechanicznie otworzył drugą butelkę piwa i spróbował całą zawartość wlać do jednej szklanki. Zdążyłam usunąć spod stołu plażową torbę. - To mógł być ten sam - rzekł wreszcie - Niedźwiedź, mam na myśli. Dał babie, żeby sobie przytrzymała, może lubi bawić się czymś takim. Potrzyma, a potem panda przejdzie do mnie."
,,Na myśl, że jadę na spotkanie z mężczyzną życia z ludzką głową w bagażniku, coś mi się zrobiło. Dostałam histerycznego napadu śmiechu. Przechyliłam się, wepchnęłam twarz w fotel pasażera, wyłam, piałam, płakałam i nie mogłam się uspokoić. Podkręciłam szybę, żeby mnie nie było słychać, ale i tak jakiś człowiek przyglądał mi się z zainteresowaniem z odległości kilkunastu metrów. Nie mógł chyba odgadnąć, że tak reaguję na kawałek trupa...?"
,,Pragnienie odwetu w duszy Karolka przekształciło się w niezłomna decyzję. Dobrze, jeżeli nikt się tym nie chce zająć, ja to zrobię! Co zrobisz? Nazbieram stonki i odeślę do Stanów Zjednoczonych! Zwariowałeś? Nie wiem. Może. Ale nawet jeśli, nie przeszkodzi mi to zbierać stonki. Paraliż mógłby mieć negatywny wpływ, obłęd żadnego. Masz jakieś pudełko? Ruszający już na poszukiwanie kolejnego tematu fotograficznego, Włodek zawahał się. Pomysł Karolka wydał mu się kuszący, chociaż nieco skomplikowany w wykonaniu. Bo ja wiem... Pudełko mam, ale jak ty to myślisz załatwić? To przesyłanie. Pocztą?"
,,Wszystkie konie kolejno przeszły przez przejście, otwarte za pomocą odsunięcia jednej żerdki. W pląsach, bo w pląsach, niektóre bokiem, jak normalne dwulatki, ale jednak przeszły. Florencja nie. Spokojnie skręciła i bez rozbiegu, z miejsca, ze stępa, jednym lekkim odbiciem przeszła nad żerdzią w przęśle obok."
,,To miała być zwykła rozprawa sądowa w mieści Płocku, ale czy nią była? Czy to gwałt czy nie-gwałt? Czy to cnota czy nie-cnota?
Pewien prokurator, trwale zainteresowany płcią piękną, w szczególności dociekliwą dziennikarką śledczą oskarża gwałciciela, osobiście dokumentując obronę własną. Zramolały sędzia prowadzi sprawę w sposób budzący oszołomienie i paraliż mowy. Dziennikarka podczas procesu rozmawia z własną broszką i rozpoznaje grecki profil dawnej sympatii, która umiała dobrze pływać.
A w tle majaczą się silne kanaty i machloje wysoko postawionych urzędników i ich złotych dzieci – i wszystko to w uroczej atmosferze głębokiego PRL-u."
Pewien prokurator, trwale zainteresowany płcią piękną, w szczególności dociekliwą dziennikarką śledczą oskarża gwałciciela, osobiście dokumentując obronę własną. Zramolały sędzia prowadzi sprawę w sposób budzący oszołomienie i paraliż mowy. Dziennikarka podczas procesu rozmawia z własną broszką i rozpoznaje grecki profil dawnej sympatii, która umiała dobrze pływać.
A w tle majaczą się silne kanaty i machloje wysoko postawionych urzędników i ich złotych dzieci – i wszystko to w uroczej atmosferze głębokiego PRL-u."
,,Książka napisana lekko i z humorem, który tak bardzo cechuje Chmielewską, że można ją czytać w ramach relaksu. Jak zwykle główni bohaterowie przeżywają niesamowite historie, muszą rozwiązywać zawikłane tajemnice i popadają w rozliczne tarapaty. "Chrzestna babcia leżała jeszcze w łóżku i do produkcji dźwięków używała młota od krykieta na bardzo długim trzonku. Dorotka przypomniała sobie ten młot. Skąd się w ogóle wziął w domu, nie miała pojęcia, ale od wieków leżał na szafie i stanowił jakąś pamiątkę Felicji nie wiadomo po czym. Jakim sposobem chrzestna babcia go znalazła...?""
,,Zaspokajanie namiętności stanowi przyjemność olbrzymią, o czym doskonale wiedzą, na przykład, dziwkarze. Także, na przykład, smakosze. Także rozmaite osoby o charakterze towarzyskim i rozrywkowym, które uwielbiają knajpy i restauracje, kolacyjki i obiadki w miłym gronie, dobre wina i wątróbki po żydowsku, setkę pod śledzika i zwykłe pół litra pod golonkę lub kotlecik schabowy."
,,No i najgorsze ze wszystkiego: Mąż i Żona. Te właśnie istoty ludzkie, z zasady płci odmiennej niż nasza, wybieramy sami, dobrowolnie, z własnej i nieprzymuszonej woli zakładając sobie jarzmo na kark, jako też kajdany na ręce i nogi. Elementarna przyzwoitość, niekiedy także konieczność życiowa, zmusza nas do wytrwania przy własnej decyzji. Oczywiście, że i w takim wypadku również możemy się wypiąć, zrezygnować, oderwać od osoby i udać w siną dal, ale tu akurat nie o to chodzi. Tu mamy wytrzymać, no i pojawia się rozpaczliwe pytanie: JAK...?!"
,,Książeczka złożona głównie z aforyzmów i pełnych humoru sentencji,bogato ilustrowana. W specyficzny sposób diagnozuje ona stan polskiego społeczeństwa, w którym kobiety zaczęły spełniać nietradycyjne role i na tym tle przedstawia nowy obraz zarówno związków międzyludzkich, jak i niemogącego znaleźć się w nowej sytuacji mężczyzny."
,,"Mężczyźni zostali stworzeni dla kobiet. Każde zwierzę da się wytresować. Mężczyzna też. Mężczyźni kochają jeść. Niekiedy kochają także kobietę. Nigdy jednakże nie kochają jej bardziej niż jeść." Książka Joanny Chmielewskiej dowcipnie ujmuje złożoność męskiej natury. Porady w niej zawarte pomogą niejednej kobiecie zrozumieć mężczyznę i mądrze z nim postępować. Panowie natomiast znajdą wiele ciekawostek na swój temat. Książka nie opuszcza list bestselerów. Dwukrotnie książka została nagrodzona tytułem As Empiku, jako najlepiej sprzedająca się polska książka w roku 1999 i roku 2000."
,,Zabawna powieść satyryczna o tym, jak stary samochód marki Skoda , który...zakochał się w swym właścicielu, lecz został w końcu porzucony, postanawia dokonać zemsty na niewiernym dżentelmenie beztrosko wybierającym lepsze auto.
Serce mi pęka! To niemożliwe, żeby uczucia mogły tak minąć bezpowrotnie, bez niczego, tak przepaść nagle beż żadnego powodu! To musi być jakieś straszne, chwilowe załamanie, jakaś Twoja okropna fantazja, może zły humor, może coś innego... Przecież nie może już tak pozostać, Twoje uczucia doznały zamętu przez tę francuską hienę, Barbara z mężem przereklamowali ją, przekonasz się o tym, wrócisz do mnie..."
Serce mi pęka! To niemożliwe, żeby uczucia mogły tak minąć bezpowrotnie, bez niczego, tak przepaść nagle beż żadnego powodu! To musi być jakieś straszne, chwilowe załamanie, jakaś Twoja okropna fantazja, może zły humor, może coś innego... Przecież nie może już tak pozostać, Twoje uczucia doznały zamętu przez tę francuską hienę, Barbara z mężem przereklamowali ją, przekonasz się o tym, wrócisz do mnie..."
,,Młoda, nieszczęśliwie zakochana kobieta siedzi kołkiem w domu, w oczekiwaniu na telefon od NIEGO. Wiadomo - zawsze dzwoni nie ten, kto ma zadzwonić. Tym razem jednak jest przynajmniej ciekawie: po pierwsze omyłkowo wydzwania przestępcza szajka, po drugie - nie do końca omyłkowo młody, przystojny lek na całe zło, czyli Ten Następny. W efekcie powstaje całkiem niezła przygoda."
,,Straszny ryk wyrwał mnie ze snu późną nocą. Na moment zastygłam w obawie, że dom się wali, ale zaraz przypomniałam sobie o rezerwuarze. Uspokojona, doczekałam chwili zamilknięcia urządzenia i zasnęłam na nowo.
- Proponuję, żeby w nocy powstrzymywać się od spuszczania wody - rzekłam o poranku. - Co wy na to? Wśród nocnej ciszy grzmi dubeltowo.- A kto spuszczał? - zainteresowała się Alicja.
- Nie wiem. Ty albo Beata.
- Przysięgam, że ja nie - zarzekła się Beata. - Spałam jak kamień, a poza tym czuję się intruzem i z całej siły staram się być cicha, bezwonna i nieszkodliwa.
- Nie czuj się - poradziła jej Alicja. - Wyróżniałabyś się za mocno. Ja też nie, to kto? Joanna, może ty sama?
- Nie sądzę. Trudno spuszczać wodę w wychodku, zarazem leżąc w łóżku.
- A jesteś pewna, że poleciała?
- Mam pokój najbliżej, tuż obok, niemożliwe było nie słyszeć. Żadna z was nie słyszała?
- Ja nie - odparła Beata.
- Coś mnie chyba obudziło, ale nie wiem co - wyznała Alicja. - Możliwe, że ryk, ale widocznie ucichło, zanim się zdążyłam zastanowić. Czy to możliwe, że poleciało samo? Chcecie jajko?
Nie chciałam jajka na śniadanie. Beata również nie wyglądała na osobę, która miałaby w głowie śniadanie i jajka. Jajko stanowiło osobisty i ukochany posiłek Alicji.
- Możliwe, niestety - rzekłam z westchnieniem. - Odczep się ode mnie z tym jajkiem. Miałam taką sytuację u siebie w domu już wiele lat temu. Woda spuszczała się sama z przerażającą regularnością, z tym że zwyczajnie, bez takiego przeraźliwego akompaniamentu, ale i tak ciężko było wytrzymać. Z czego wynika, że zjawisko nie zalicza się do nadprzyrodzonych.
- I co zrobiłaś?
- Nic, wezwałam hydraulika i zmieniłam rezerwuar. Rozregulowało się w nim coś tam nie do naprawienia.
Alicja niechętnie wzruszyła ramionami.
- Wszystko można naprawić. No nic, zobaczymy, czy zadziała i w dzień.
- Jeśli będzie ryczało samo z siebie, wyjeżdżam natychmiast - zapowiedziałam stanowczo. - Nie mam słuchu, ale całkiem głucha nie jestem i długo nie wytrzymam. I tobie też przepowiadam rychłe wariactwo, chyba że uciekniesz z domu.
- Zastanowię się..."
,,Pełna humoru opowieść o przejściach grupy przyjaciół w nawiedzonym domu. Pomysły zaskoczą najbardziej zblazowanych czytelników... "Szczęk otwieranego okna zaskoczyły ich tak, że aż podskoczyli. Morda właśnie wracała. W sekundę potem ciszę rozerwał straszliwy, przeraźliwy, krew w żyłach mrożący krzyk, jakiś brzęk, rumor i znów krzyk...""
,,Pawełek i Janeczka znów starają się rozwikłać tajemnicę. Tym razem ktoś rozkopuje groby z czasów drugiej wojny światowej. W okolicy zaś szerzą się kradzieże bursztynu. Okazuje się, że te dwie sprawy mają ścisły związek. Jak zwykle niezwykle ważną rolę ma do odegrania Chaber, cudowny pies rodziny Chabrowiczów."
,,Siedząc na wysokim kuchennym stołku, z łokciami na stole i brodą wspartą na rękach, Janeczka z głębokim niesmakiem patrzyła na brata. Potępienie i nagana wyraźnie malowały się w jej wielkich niebieskich oczach i wzgardliwym grymasem wykrzywiały twarz. Pawełek przegrał zakład z całą klasą, kompromitując się straszliwie. Wyjawił właśnie siostrze swoją klęskę i teraz posępnie i bez apetytu wylizywał salaterkę po kisielu, samotnie kończąc obiad, na który spóźnił się na skutek dodatkowych zajęć w szkole..."
,,Kolejne przygody Janeczki i Pawełka - przerażająco porządnych i dociekliwych dzieci. Tym razem rozwiązują zagadkę związaną z ich pasją filatelistyczna, w czym wspiera ich dziadek i najmądrzejszy pies pod słońcem - Chaber."
,,Przygody Pawełka i Janeczki, w których, jak i w poprzednich znaczącą rolę odgrywa pies Chaber. Tym razem młodzi pogromcy przestępczości rozpoczynają walkę ze złodziejami samochodów. Ich dość niezwykły sposób sposób prewencji wzbudza duże wzburzenie u wszystkich zainteresowanych stron."
,,Bohaterka książki, Joanna Chmielewska, znajduje w domu dobrego znajomego i partnera z torów wyścigów konnych zwłoki dostojnika państwowego.
Początkowy wstrząs szybko łagodzi myśl, że ofiarą morderstwa padł polityk, powszechnie kojarzony z przekrętami, wykorzystujący bezceremonialnie pełnienie funkcji państwowych do prowadzenia nielegalnych interesów. Wdzięczna w głębi ducha przestępcy za dokonanie szlachetnego czynu, uwalniającego społeczeństwo od szubrawca, zawiadamia policję o zbrodni, przyrzekając sobie, że tym razem nie będzie prowadziła swojego prywatnego śledztwa…Dochodzenie prowadzi podinspektor Robert Górski, bezkompromisowy, ambitny policjant, w przeszłości zdegradowany za niegodzenie się na tuszowanie przestępstw, dokonywanych przez ludzi związanych z elitą władzy. Tym razem również czeka go trudne zadanie, wiele wątków śledztwa prowadzi do ważnych polityków… Wspiera go przełożony i przyjaciel, inspektor Edward Bieżan."
,,W pierwszej chwili, bezpośrednio po powrocie, nie zauważyłam nic niezwykłego. Alicja była jak zwykle roztargniona, jak zwykle życzliwa i jak zwykle miała mało czasu. Ja też miałam mało czasu, bo musiałam odwiedzić wszystkich znajomych i przyjaciół nie widzianych od roku, wytarzać się na łonie stęsknionej rodziny i nie w głowie mi było jakieś subtelne wnikanie w jej sprawy, ku czemu zresztą nie widziałam żadnych powodów. Trochę mnie dziwił tylko jej brak zainteresowania własnym, zamierzonym związkiem małżeńskim, napotykającym nieprzewidziane wcześniej przeszkody i oddalającym się w mglistą i nie sprecyzowaną przyszłość."
,,Kolejna powieść, której akcja dzieje się w kasynie i na obrzeżach świata mafijnego. Bohaterka dość mimowolnie staje się dużym kłopotem dla szefów organizacji przestępczych, nie są oni jednak w stanie usunąć tego zagrożenia, kierowanego ręką losu..."
,,Już pojedyncza zemsta smakuje słodko, ale jeśli nagle dokonuje się ich kilka i to w niezwykle oryginalny sposób…
Celem okazuje się niezbędny element anatomii kobiecej po żmudnym kursie akrobacji cyrkowej, wykorzystywany perfidnie i z wyrachowaniem, szerząc zamęt i mnóstwo zawirowań damsko-męskich. Pewien oprych ze złamanym sercem, po latach poszukiwań, odnajduje niewierną. Niczego niepodejrzewająca żona czyta absurdalny pozew rozwodowy. Omotany erotycznym szaleństwem mąż żąda separacji od stołu i łoża, acz z mizernym skutkiem…
Emocje szaleją w biurze projektów i na terenie budowy przyszłego wesołego miasteczka. Heroina romansów opala zasadniczą część ciała kawałkami i w ciągłym ruchu. Zewsząd nadlatują krwiożercze kawałki drutów kolczastych, butelki z kwasem i przedpotopowe narzędzia tortur…
A w środku tego wszystkiego potomek historycznych wikingów, o uzębieniu całkiem normalnego koloru, spokojnie wcina hektolitry polskich flaków…"
Celem okazuje się niezbędny element anatomii kobiecej po żmudnym kursie akrobacji cyrkowej, wykorzystywany perfidnie i z wyrachowaniem, szerząc zamęt i mnóstwo zawirowań damsko-męskich. Pewien oprych ze złamanym sercem, po latach poszukiwań, odnajduje niewierną. Niczego niepodejrzewająca żona czyta absurdalny pozew rozwodowy. Omotany erotycznym szaleństwem mąż żąda separacji od stołu i łoża, acz z mizernym skutkiem…
Emocje szaleją w biurze projektów i na terenie budowy przyszłego wesołego miasteczka. Heroina romansów opala zasadniczą część ciała kawałkami i w ciągłym ruchu. Zewsząd nadlatują krwiożercze kawałki drutów kolczastych, butelki z kwasem i przedpotopowe narzędzia tortur…
A w środku tego wszystkiego potomek historycznych wikingów, o uzębieniu całkiem normalnego koloru, spokojnie wcina hektolitry polskich flaków…"
,,Niech nikt nie spodziewa się rzetelnych, porządnych przepisów ani też informacji, jak się na przykład piecze chleb. Nikt mnie nigdy nie nauczył gotować. Nie spędzam połowy życia w kuchni, nie mam na to czasu. Mam wyłącznie doświadczenia własne i cudze oraz jakieś coś tam w genach, bo moja matka gotowała znakomicie. A skoro mowa tu jest wyłącznie o żarciu, to niby jak to ma się nazywać? Poniekąd książka kucharska, nie? ze wstępu autorki."
,,Dziwna, pękata, lśniąca postać na wielkich łapach i z długim ryjem wylazła z maszyny i tajemniczym sposobem zsunęła się w dół. Za nią pojawiła się druga, taka sama. Okrzyki tłumu nabrały znamion szczególnych, stały się nieco ochrypłe i mniej dźwięczne. Wysiadają...! rozległo się coś pośredniego pomiędzy szeptem a jękiem. Ludzie, to przecież nie ludzie...!!!"
,,Książka składa się z dwóch części: pierwszą stanowi scenariusz filmu pt. "Lekarstwo na miłość" autorstwa Joanny Chmielewskiej i Jana Batorego, drugą częścią jest powieść Joanny Chmielewskiej pt. "Klin" która stanowiła wzorzec dla scenariusza."
,,Lesio to jedna z najdowcipniejszych i najczęściej wznawianych sensacyjno-humorystycznych powieści Joanny Chmielewskiej.
Autorka mistrzowsko nakreśliła realia życia w Polsce początku lat 70. I stworzyła postać nieodparcie śmiesznego tytułowego bohatera - architekta pracującego w biurze projektów, który wplątuje się w serię niezwykłych, zabawnych zdarzeń."
Autorka mistrzowsko nakreśliła realia życia w Polsce początku lat 70. I stworzyła postać nieodparcie śmiesznego tytułowego bohatera - architekta pracującego w biurze projektów, który wplątuje się w serię niezwykłych, zabawnych zdarzeń."
,,Robert Górski złożył mi wizytę. Powitałam go z podwójną, a nawet potrójną przyjemnością, bo nie tylko żywiłam do niego prywatną sympatię, nie tylko od razu zyskałam nadzieję na jakieś tajemnice śledcze, ale przy okazji oderwał mnie od ciężkiej pracy, która wychodziła mi już nosem, uszami i czubkiem głowy. Musiałam zrobić porządek w szufladach z papierami, ponieważ zginęła gdzieś polisa ubezpieczeniowa, na której znajdował się numer telefonu, do czegoś tam niezbędny i już nawet zdążyłam zapomnieć do czego. Pretekst, żeby porzucić to okropne zajęcie, zachwycił mnie niezmiernie. Tajemnicę śledczą podinspektor Górski zwierzył mi niezwłocznie."
,,Justyna zaś dziękowała Panu Bogu za tę chwilę odosobnienia. Plecy obrazu pod jej dłońmi poruszyły się, twarda, cienka dykta odpadła. Pomiędzy nią a tylną stroną płótna pojawiły się papiery. Równo rozłożona, gruba warstwa jakichś kopert, poskładanych na pół dokumentów i przewiązanych wstążeczką plików..."
,,Najnowszy bestseller naszej popularnej pisarki. Książka napisana lekko i z humorem, który tak bardzo cechuje Chmielewską, że można ją czytać w ramach relaksu. Jak zwykle główni bohaterowie przeżywają niesamowite historie, muszą rozwiązywać zawikłane tajemnice i popadają w rozliczne tarapaty."
,,Z zimną krwią i bez najmniejszego wahania opisał mi wydarzenie sprzed półtorej doby.? Rodzina, powiadają, to równocześnie błogosławieństwo i skaranie boskie. Zwłaszcza gdy przybywa z innego kontynentu, by sprawdzić, czy na pewno nam właśnie przysługuje prawo do spadku."
,,W sielską atmosferę popołudniowego brydża wdziera się umundurowana jednostka policyjna, szukając ofiary kolejnego porwania. I dom pisarki Joanny Chmielewskiej staje na głowie. Kogo tym razem porwano i pozbawiono fragmentu ucha? Dzielna szajka rodzinno-przyjacielska tropi mafię kulturalnych i nieco mniej kulturalnych porywaczy, a pomaga jej wścibska od zawsze nastolatka, pękająca od plotek krawcowa, krakowski artysta plastyk i - prywatnie - przedstawiciele wymiaru sprawiedliwości. Do tego wszystkiego dochodzą porządne zawirowania uczuciowe. Za zdolnym palantem, który niczego nie kończy, lata taka jedna, może i druga. Za taką jedną lata następny, który nawet zdrową nerkę mógłby poświęcić w imię miłości. A Laskowska ma krótkie nóżki... Detektywi Joanny Chmielewskiej, popijając skomplikowane mieszaniny trunków rozwiązujące języki i żywiąc się oryginalnymi potrawami z odgrzewanymi mielonymi na czele, odkryją szokującą prawdę..."
,,Zważywszy, iż zaistniało i pogłębia się zjawisko nie tylko szkodliwe, ale zgoła przerażające, zważywszy, iż przyczyną zjawiska jest absolutna paranoja, jaka opętała kobiety, zważywszy, iż skutek ich bezrozumnych szaleństw (w dodatku pozbawionych metody) rychło może okazać się zgubą ludzkości, czuję się zmuszona przeciwdziałać katastrofie bodaj słowem pisanym, skoro inaczej się ni da. Stąd niniejszy utwór."
,,W trakcie tej rozmowy ja prowadziłam samochód i szło mi tak dobrze, że Roman prawie nie musiał już instrukcji udzielać. Słońce wzeszło, ale na szosach jeszcze pusto było, z rzadka się jakiś pojazd pokazywał. Jechałam coraz szybciej aż do chwili, kiedy nagle, już do Honfleur dojeżdżając, psa ujrzałam, który znienacka na drogę wypadł. Przeraziłam się, że go przejadę, a za nic na świecie nie przejechałabym żywej istoty, jęłam hamować, pedał z całej siły naciskając, aż samochodem rzuciło, jakbym na narowistym koniu jechała... A wciąż jeszcze koń był mi bliższy niż jakakolwiek maszyna... Możliwe, że nieumiejętnie się zachowałam, ale noga mi drgnęła, samochód potoczył się jeszcze, znów nacisnęłam, pies w ostatniej chwili spod kół wyskoczył, samochód kawałek obrotu uczynił i zatrzymał się. Motor zgasł. I dokładnie w tym momencie prawe przednie koło nam odpadło."
,,"Za drzwiami stał obcy człowiek, wyglądający dość gburowato. - Są tu kury? - spytał niegrzecznym tonem. Szaleństwo zakotłowało się we mnie. Co za bydlę jakieś, budzi mnie o wpół do szóstej rano, żeby pytać o kury!!! - Nie warknęłam, usiłując zamknąć drzwi. Facet je przytrzymał. - A co? - spytał niecierpliwie. - Krokodyle - odparłam bez namysłu, bliska uduszenia go gołymi rękami. Antypatyczny gbur jakby się zawahał. - Angorskie? - spytał nieufnie. Tego było dla mnie doprawdy za wiele. O wpół do szóstej rano angorskie krokodyle...!!! - Angorskie - przyświadczyłam z furią. - Wyją do księżyca. - Marchew jedzą? - Nie, nie jedzą! Trą na tarce! O co, u diabła, panu chodzi?"
fragment powieści"
fragment powieści"
,,Nowa powieść niekwestionowanej pierwszej damy polskiego kryminału. Kolejna zagadka do rozwikłania. Tym razem to Joanna jest podejrzewana (bo czyż nie "Wszyscy jesteśmy podejrzani"?) o dokonanie mordu na swoim "ulubionym znajomym". Dialogi skrzące się humorem, wartka akcja, znane i lubiane postacie. Czegóż chcieć więcej?! Fragment: - Ostrowski z tej strony, pani Joanno, z zamordowaniem Wejchenmanna nie ma pani chyba nic wspólnego...? Może zbyt szczerze się pani wypowiadała, bo jakoś wszystkim się pani na myśl nasuwa... Tadzio: - Pani Joanno, co jest? Słyszała pani o tym? Agnieszka mnie podpuszcza, żeby panią zapytać, to chyba nie pani rąbnęła tego Wejchenmanna...? Nic nie wiemy, ale sensacja wszędzie! Paweł: - Joanna? Cześć! Zdaje się, ze twoja ulubiona postać z tego świata zeszła? Gdyby ci było potrzebne jakieś alibi, to my chętnie... Nie czułam się zaskoczona, z góry wiedziałam, że będę pierwszą podejrzaną. Może i rzeczywiście nie należało do tego stopnia kłapać gębą publicznie...? Z drugiej strony nie szkodzi, jeśli na mnie padnie, prawdziwemu sprawcy ujdzie na sucho i niech w zdrowiu kwitnie! Może rozpęd weźmie i na tym jednym szlachetnym czynie nie poprzestanie...? Tak mi się jakoś pomyślało w złą godzinę..."
W EFEKCIE gąszczu odziedziczonej działki.
W EFEKCIE szalejącego pędu bambusa.
W EFEKCIE uczuć wzgardzonej wielbicielki…
Zbyt doskonały kościotrup i rozczłonkowany spadek, bóstwo męskie pełne sadyzmu, latająca czaszka z idealnymi zębami, szalejące emocje na przestrzeni dziesięciolecia, spadkobierczyni o podejrzanej przeszłości i nigdy niespełnione marzenie, by uczłowieczyć faceta.
W EFEKCIE wymiar kary bywa dyskusyjny."
,,Siedząc na wysokim kuchennym stołku, z łokciami na stole i brodą wspartą na rękach, Janeczka z głębokim niesmakiem patrzyła na brata. Potępienie i nagana wyraźnie malowały się w jej wielkich niebieskich oczach i wzgardliwym grymasem wykrzywiały twarz. Pawełek przegrał zakład z całą klasą, kompromitując się straszliwie. Wyjawił właśnie siostrze swoją klęskę i teraz posępnie i bez apetytu wylizywał salaterkę po kisielu, samotnie kończąc obiad, na który spóźnił się na skutek dodatkowych zajęć w szkole..."
,,Przygody Okrętki i Tereski. Dziewczęta podczas wyprawy na raki odkrywają skarb Scytów. Podczas przeprowadzki przeprowadzają mały armagedon niszcząc stare mieszkanie i odkrywając skarby w ścianie i prawdę o tym, że smoła nie schodzi z dziecka nawet po praniu z proszkiem. A w ostatniej odsłonie udaje im się wygnać ze starego zamku ducha, który powodował liczne wypadki wśród mieszkańców."
,,Roku pańskiego 1876 szesnastoletnia Katarzyna Bolnicka uciekła z domu. Ściślej mówiąc, nie z własnego domu, ale z wytwornej siedziby swoich hrabiowskich pociotków, gdzie nabierała ogłady i uczyła się eleganckich manier. Nakichawszy na ogładę i maniery, zmyliła straże i późną nocą wylazła przez okno w ogrodzeniu. Za dziurą czekał dziarski młodzian, dzierżący krótko przy pysku zniecierpliwione konie, łatwo zatem odgadnąć, po co Katarzyna uciekła."
,,Książka napisana lekko i z humorem, który tak bardzo cechuje Chmielewską, można ją czytać w ramach relaksu. Jak zwykle główni bohaterowie przeżywają niesamowite historie, muszą rozwiązywać zawikłane tajemnice i popadają w rozliczne tarapaty."
,,Książka napisana lekko i z humorem, który tak bardzo cechuje Chmielewską, można ją czytać w ramach relaksu. Tym razem bohaterka tropi szajkę bogacącą się za pomocą jednorękich bandytów. Jak zwykle główni bohaterowie przeżywają niesamowite historie, muszą rozwiązywać zawikłane tajemnice i popadają w rozliczne tarapaty."
,,Podobno tyje się od jedzenia, a chudnie od niejedzenia. Ale czy nietuzinkowe porady Chmielewskiej, zawarte w poradniku humorystycznym (tak ten rodzaj piśmiennictwa został nazwany), będzie można zastosować w życiu codziennym? Przekonajcie się sami, bo jedynie za sprawą czytania wie się więcej. Tłuste lata dla miłośników Chmielewskiej! Kolejna książka najpoczytniejszej polskiej autorki. Bo porady warto czerpać ze sprawdzonego źródła."
,,''Co najmniej przez kilka miesięcy szukałam trupa. Nie rozkopywałam grobów i ugorów, nie zwiedzałam kostnic, starych piwnic ani śmietników, nie gmerałam w gliniankach. Szukałam we własnym umyśle i w ludzkich plotkach, także w mediach, prezentujących wydarzenia okropne i krwawe w taki sposób, żeby przypadkiem jakieś niewłaściwe tajemnice nie wyszły na jaw. (...) Trupa żądała ode mnie Martusia'' - fragment najnowszej powieści najpoczytniejszej polskiej pisarki."
,,Przez długą chwilę obie trwały w bezruchu, ze zgrozą wpatrując się w zielone banknoty. Potem kierowniczka zerwała się z miejsca i przewróciła krzesło. - Niech pani nic nie rusza! - krzyknęła rozpaczliwie. - Niczego nie dotykać! Milicję! Świadków! Po dyrektora!"
,,Robin poczuł, że dłużej tego nie zniesie. Dajże spokój, rzeczywiście doprowadzisz do tego, że wszyscy rzucimy się do kopania. Masz imponującą wyobraźnię! Takie historie mogły się przytrafiać, oczywiście, ale wątpię, czy akurat tu. Przez tyle lat przeciekłyby jakieś informacje..."
,,Wznowienie powieści jednej z najpopularniejszych polskich autorek, której książki od wielu lat bawią kolejne pokolenia czytelników. ... "Przede mną nie musisz udawać idiotki - powiedział diabeł złośliwie. Obydwoje dobrze wiemy, co cię tak pcha do tego śledztwa. Nie tylko Zbyszek, nie tylko... Gdyby prokurator był stary, zezowaty, koślawy, tobyś od razu była mniej zainteresowana"."
,,Wieczór się wyraźnie rozkręcał. Wszyscy wykazywali przerażającą ruchliwość i rzadko spotykaną gorliwość w donoszeniu rozmaitych przedmiotów, wszyscy prezentowali niesłychaną inwencję w wymyślaniu nowych pragnień i potrzeb. Pod czerwoną lampą trwały nieruchomo tylko trzy pary butów. Dwie z nich należały do Leszka i Henryka, którzy siedzieli obok siebie, konwersowali w dziwnym, niemiecko-angielskim języku o wadach i zaletach różnych typów jachtów i zajęci byli sobą tak, że nie zwracali uwagi na resztę towarzystwa, trzecia zaś do Edka. Edek również nie opuszczał swojego miejsca, pod ręką miał wielkie pudło, zastawione zapasem napojów i używał ich bez wyboru i bez ograniczeń. - Alicja! - ryknął nagle, przekrzykując panujący hałas, przy czym w ryku jego dźwięczała wyraźna nagana. - Alicja!!! Dlaczego ty się narażasz!!"
,,Wyścigi to powieść oparta na faktach, które nie tylko pozostały nadal aktualne, ale wręcz doszły do pełni rozkwitu. Na całą, wówczas jeszcze skromną, a dziś rozszalałą przestępczość nikt nie zwrócił uwagi... Nie spodziewajcie się aż takiego rozwoju zjawisk, pozwoliłam sobie na żartobliwą uwagę, jakoby wszystko w tym utworze zostało wyssane z palca. Czego szczerze żałuję..."
,,Zostałam grzecznie poproszona o zamknięcie gęby i zapewne słusznie. Ciężar pierwszych wyjaśnień wzięła na siebie Małgosia, później wtrąciła się Julita, następnie pan Ryszard. Kiedy dopuszczono mnie do głosu, Sobiesław patrzył już zupełnie inaczej i słuchał z żywym zainteresowaniem, podszytym lekką zgrozą. Wziął do ręki zapalniczkę i obejrzał ją ze wszystkich stron. – Więc to państwo go znaleźli... – popatrzył na Julitę. – Siostra opisywała panią chyba jakoś inaczej... I rzeczywiście, rozumiem, wmieszali się państwo w zbrodnię wyłącznie przez ten przedmiot... – I w dodatku to wcale nie jest ten przedmiot, tylko inny – przypomniałam z irytacją. – Skąd to się w ogóle wzięło u pańskiego brata? To nie jest rzecz na każdym kroku spotykana."
,,Dziwny dzwięk znów sie rozległ, chrypiał przeciągle raz za razem, zaryzykowałam, podniosłam się na nogi nieco żwawiej, bo tamto coś mnie zagłuszało, jednym okiem wyjrzałam przez okienko. Jezus Mario..."
,,W EFEKCIE doskonale zaostrzonych narzędzi ogrodowych.
W EFEKCIE gąszczu odziedziczonej działki.
W EFEKCIE szalejącego pędu bambusa.
W EFEKCIE uczuć wzgardzonej wielbicielki…
Zbyt doskonały kościotrup i rozczłonkowany spadek, bóstwo męskie pełne sadyzmu, latająca czaszka z idealnymi zębami, szalejące emocje na przestrzeni dziesięciolecia, spadkobierczyni o podejrzanej przeszłości i nigdy niespełnione marzenie, by uczłowieczyć faceta.
W EFEKCIE wymiar kary bywa dyskusyjny."
,,Akcja powieści toczy się, pomijając ważne retrospekcje, współcześnie, w środowisku znawców, producentów i kolekcjonerów bursztynu. Joanna wpada na trop afery kryminalnej związanej z pięknym okazem jantaru, w którym tkwi tytułowa złota mucha. Z klejnotem łączy się mroczna sprawa zabójstwa sprzed lat. Bohaterka postanawia wyjaśnić, co się kiedyś stało na wybrzeżu Morza Bałtyckiego, tuż obok rosyjskiej granicy. W rezultacie wędruje przez rybackie wioski, Gdańsk i Warszawę tropiąc po swojemu złoczyńców."
,,Książka napisana lekko i z humorem, który tak bardzo cechuje Chmielewską, że można ją czytać w ramach relaksu. Jak zwykle główni bohaterowie przeżywają niesamowite historie, muszą rozwiązywać zawikłane tajemnice i popadają w rozliczne tarapaty."
,,W latach 1994–2008 ukazała się siedmiotomowa Autobiografia pisarki. Z jednej strony, siedem tomów to niewiele, by opisać barwne i obfitujące tak w zabawne, jak i zaskakujące momenty życie, z których wiele znalazło później swe rozwinięcie w powieściach Autorki. Z drugiej jednak strony, siedem tomów to sporo do przeczytania. Nie wszyscy dysponują czasem czy cierpliwością w stopniu pozwalającym na zafundowanie sobie takiego luksusu. Wychodząc zatem naprzeciw tym ostatnim, postanowiliśmy wszystko to, co zajęło przedtem siedem tomów (a nawet troszkę więcej, bo czas przecież biegnie naprzód), teraz zmieścić w jednym, który właśnie oddajemy do Waszych rąk."
czytałam sporo książek tej autorki. Są świetne.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam wszystkie ;)
OdpowiedzUsuń