,,Smak świeżych malin"

Hmm ...

Czytałam kiedyś jedną książkę tej autorki i średnio przypadła mi do gustu jak dobrze pamiętam. Natomiast było to kilka lat temu, więc mogłam zmienić zdanie. Trochę mi się zmieniło, nie powiem, że nie. Czytałam ,,Agrafkę". Teraz wzięłam się za inną książkę: ,,Smak świeżych malin". Z początku nawet nie skojarzyłam, że kiedyś coś czytałam tej autorki, ale cóż skleroza nie boli tylko dokucza. 

Główną bohaterką książki jest Malina, która trochę przypomina mi Bridget Jones. Jest zakompleksiona i prawie cały czas narzeka na wszystko co jej dotyczy. Zostawił ją narzeczony, w którym była strasznie zakochana. Przez całą książkę nie może się z tym pogodzić. No może pod koniec już jej lepiej, ale nie było łatwo. Ma cudowną babcię ( wróżkę ), matkę ( która cały czas narzeka na swoje straszne życie i brak faceta, a miała ich dużo ), przyjaciółki ( na które może zawsze liczyć ), przyjaciela geja ( też wierzy w istnienie drugiej połówki, tyle że nie pomarańczy tylko banana ) no i doktora Gąbkę, psychologa. Można się uśmiać czytając te książkę. Kończy się happy endem... kurcze wygadałam się Hehe.

W życiu Maliny wiele się dzieje. Nie mogę powiedzieć, że tylko narzeka, aczkolwiek robi to bardzo często. Do pionu potrafią ją doprowadzić przyjaciółki i to czyni z niej szczęściarę. Na Juwenaliach poznaje przystojnego chłopaka, ale jakoś później nie utrzymują ze sobą kontaktu, choć.. kto wie, kto wie : ) Może dane im jest spotkać się ponownie ; )

Książka bierze udział w wyzwaniach literackich:

Zapraszam do odwiedzenia mnie na facebooku :> 

Polub mnie :>